CZ IIII
Wyjaśnień kilka.
Dlaczego piszę te wspominki czy relacje?
Po co tyle opisów, odnośników, cycatów, 😉
W jakim celu? Dla kogo?
Piszę to ze względu i z powodu posiadania choroby o której rodzina i przyjaciele wiedzą i chyba już się przyzwyczaili, akceptują i pomagają w miarę możliwości.
Znajomi coś tam słyszeli i ogólnie mają mnie w nosie.
Piszę dla tych, którzy też się borykają z Parkinsonem.
Piszę dla ćwiczenia umysłu i pamięci.
Piszę dla utrzymywania sprawności, rak, palców, stawów,
Piszę dla utrzymania widzenia i opóźnienia,,,,,,,,,, „ślepnięcia”
Piszę ponieważ jeszcze mogę.
Piszę ponieważ jest to mój blog i strona.
Piszę : wieczorem dla zdrowia , rano dla urody” J
Pisze bo idzie zima, dni krótkie
Piszę bo nudao naszej, stetryczenie i zdziadzienie do drzwi puka
Piszę ku pokrzepieniu serc . J
Ale wracając do naszej szwędaczki, Teraz już będzie z górki. Tzn trasa będzie jak najbardziej pod górkę ale opowieść raczej „z”. Czemu? A no bo, ponieważ mógłbym zadowolić chyba wszystkich – stwierdzeniem , że od wyjazdu z Sapanty – Czarek wpadł w ciągły nieustający zachwyt i go zassało. Nobojak opisać stan gościa, który w sposób ciągły wręcz permanentny, na każdym zakręcie, każdej górze, na każdym zjeździe, podjeździe czy nawet na zwyklej płaskiej drodze – nie ważne szutrowej asfaltowej czy gliniastej – poza wydawaniem z siebie dźwięków, typu: „o rzesz kuź…….. ja pier………… ale,…………. No ku, ……… ja nie mogę….. usiłował wszystko to co zobaczyła głowa – zachować na fotografii. A przecież wszyscy wiedzą że to nie wykonalne. Dlatego Michał Głosrozsądku Bartosiak (czyli JA) MUSIALEM tłumaczyć to Czarkowi. I dla tego on wykonał w Rumunii 300 fotek a ja około …. 800 J,
OK RUSZMY tyłki na szlak. Po cmentarnych zachwytach -ruszamy w góry Pierwsze wrażenia, zupełnie jak na Ukrainie, podjazd pod górę , półką wzdłuż strumienia, przechodząca w kamienisty podjazd – tu trasa zupełnie jak w Australii, spalone słońcem trawy, liczne krzewy i karłowate drzewka – dominujący kolor to sucha żółć z refleksami słońca. Kolejna już uwaga – nasz seryjny d-max , na oponach AT , wspinał się na coraz bardziej strome podjazdy z tak stoickim spokojem i angielską flegmą ( czemu angielską ) , ze zaczynało być to nudne i aż chciało się wyjść z ………. Na szczęście naszym oczom ukazał się widok tak fantastyczny i niesamowity, że opisać się go nie da. Dojechaliśmy do krawędzi skały z której widać było całą Sapantę, okolicę w promieniu ja wiem ze 100km !!! i gdyby któryś z nas się potknął to miałby sporo czasu na podziwianie skał z lotu ptaka.
Ok , ma być krócej i mniej rozwlekle. Gdy po około godz. stwierdziliśmy, że czas zobaczyć dzisiaj coś jeszcze, spragnieni kolejnych wrażeń – zawróciliśmy/zawrócił Czarek osiołka i podskakując na kamieniach oraz wydając wesołe okrzyki typu „yyyyyyyyyyyyooo yyooo” pognaliśmy wg supertraka.
Tu, jako nieustający „nyssanfunman”, z kronikarskiego obowiązku poinformuję, że po drodze trafiliśmy a właściwie on zjechał za nami z gór nissan datsun patrol 160 – cały bagażnik miał załadowany około 1m3 drzewa – polan, jakby dociętych pod wymiar nissana- stare dobre żelastwo – resory nawet nie przysiadły, oraz drugiego: także 160tkę – czarną, krótką, wypieszczoną – aż łza się w oku zakręciła.
Nie uwieczniona na fotach – piękna, zlotojesienna trasa (bo ja prowadziłem ), doprowadziła nas pod „Lwią skałę”. Dlaczego lwią ? skała żywcem wyjęta z filmu W. Disneya : „Król lew”.
W momencie naszego przybycia , królował tu Skaza czyli mitsubishi l300 z jakże sympatyczną parą z …………….. Rzeszowa.
Nie chcę tu opisywać , jak Czarek dał ciała, jak przegonił 53letniego, schorowanego, zmęczonego, rencistę, z zawałem serca, astmą, gruźlica, oraz mnóstwem innych chorób współistniejących, powiem tylko:
„#$%^&*()@@#######$$$$#$%$#$%^&*(*&^%$$$####################$$%^&^%$$$$$$$$$$$#$@@@@@#R$@#R%@@@@@@@@@R%$#@$%#@$#$@%#$@%$#^&A&&&&&&&&*********&((((&&(*^(&^(&^(&^(&&*^%$%^&%$^&%%%^^^%$^%%%%^%%%^^^%^&&&&&&&&&&^%^^%^^^^^^^^^^^^$$$$$$$$$$$$$$$%^%$$$$$$%^&*((())(((((((((((((((((((*&^%$%^&*()(*&^%$#$%^&*()_)(*&^%$#@#$#####$#@#$#$#$%^&*()(* „ – nać..
UFF, dzięki temu spacerowi , posiadamy zylion lub pierdzilion fotek Maxa-de, na…… skalE.
Ten dzień, nagrodził nas jeszcze super widokami rumuńskich/maramuńskich połonin, skąpanych w jesiennym słońcu, magick auersów , pięknym zachodem słońca, nocnym niebem okraszonym setkami gwiazd oraz …………. szczękającymi z zimna zębami.
Nic to, tak trzeba było zrobić i spełnić marzenie Czarka – nocleg w namiocie, na połoninie z nieświeciami w tle. Hehheheh, ja spałem w zacisznej kabinie ISUZU.